Komputerka Raspberry Pi nie trzeba przedstawiać, znają go wszyscy zainteresowani systemami wbudowanymi. W trakcie zawirowań związanych z problemami na rynku podzespołów reputacja Raspberry znacznie ucierpiała. Szczególnie mocno braki zaopatrzeniowe odczuli projektanci stosujący komercyjnie wersje Raspberry Pi, w tym Compute Module CM3+ i w mniejszym stopniu CM4. Brak jakiejkolwiek informacji ze strony fundacji o czasach dostaw, możliwych zamiennikach poważnie zachwiała zaufanie wiarygodnego do tej pory partnera. Sporo komercyjnych projektów albo skupiło się na poszukiwaniu rozwiązań dostępnych, albo niestety zakończyło się porażką. Co ciekawe, konkurencyjne platformy, np. Banana Pi lub SBC na bazie rozwiązań NXP (iMX6, iMX8), były dostępne czasem nawet bezpośrednio z magazynu lub z dłuższym, ale w miarę pewnym terminem dostawy. Sytuacja ta zmieniła nieco układ sił na rynku i Raspberry Pi, pomimo że ma grono wiernych fanów, będzie musiało zawalczyć o utraconych klientów (szczególnie tych „For Industry”). Co może być o tyle trudne, że namówić kogoś do poniesienia kosztów przeprojektowania urządzenia i oprogramowania po raz trzeci, będzie wymagało niezwykłych umiejętności lub ponadprzeciętnych zalet RPi 5.
To nie jest wymarzony start...
Nowe Raspberry Pi 5 zalicza wpadkę logistyczną od razu na starcie. Po ogłoszeniu premiery pod koniec września wraz z rozpoczęciem akcji zbierania zamówień, z terminem realizacji ustalonym na przełomie października i listopada, dostawy opóźniły się o prawie dwa tygodnie. Efekt jest taki, że kończy się powoli listopad, artykuł miał być już dawno napisany, a ja dalej nie mam swojego Pi 5 8 GB i nie wiadomo, kiedy go otrzymam. Mam nadzieję, że sytuacja nie będzie tak dramatyczna jak w przypadku CM3+, na które czekam już drugi rok… Na całe szczęście swój egzemplarz z pamięcią 4 GB, bo takie są tylko aktualnie dostępne, do testów użyczyła mi firma Kamami. Pewnie jak to ma miejsce od dłuższego czasu na rynku sprzętu fotograficznego, pojawią się tłumaczenia, że zainteresowanie przerosło oczekiwania producenta, a sarkastycznie podsumowując, mieliśmy jeden prototyp, a spłynęły dwa zamówienia… to nie jest wymarzony start nowego Pi 5.
Wersje i akcesoria
Wygląd płytki w wersji 5 pokazano na fotografii 1. Jak zwykle w komplecie, zapakowanym w skromny kartonik, znajduje się tylko płytka komputerka i instrukcja bezpieczeństwa. Raspberry Pi 5 dostępne są w dwóch konfiguracjach różniących się rozmiarem pamięci RAM 4 GB lub 8 GB. Rzutuje to bezpośrednio na cenę wynoszącą odpowiednio 60 $ i 80 $ (bez podatków lokalnych). W krajowej dystrybucji ceny kształtują się w okolicach 340 PLN za wersję 4 GB i 450 PLN za wersję 8 GB.
Równocześnie z RPi 5 do sprzedaży wprowadzono zasilacz USBC PD 27 W dostępny w wersji białej i czarnej, zestaw aktywnego chłodzenia, czyli radiator z wentylatorem oraz obudowę na razie w kolorze czerwono-białym, fabrycznie dostosowaną do aktywnego chłodzenia. Cena za kompletny zestaw z kartą SD wynosi więc ok. 500 PLN za wersję 4 GB i ponad 600 PLN za wersję 8 GB, nie jest to mało, jeżeli przywołać premierę pierwszego Pi oferowanego bez akcesoriów za 20 $. W zapowiedziach fundacji pojawiła się informacja o opracowaniu i w wprowadzeniu do sprzedaży w najbliższym czasie dwóch nakładek, pierwsza to PoE+ HAT, druga to interfejs dysku M2, zdjęcia prototypów można odszukać w sieci. Obie nakładki mogą cieszyć się powodzeniem, bo znacząco ułatwią zastosowanie RPi 5 przykładowo w domowych systemach NAS.