Przeglądając po raz kolejny przepastną ofertę dobrze znanej hurtowni z trzema literami w nazwie zobaczyłem układ o niewiele mówiącym symbolu LR8K4-G firmy Microchip. Jego opis brzmi High-Input Voltage, Adjustable, 3-Terminal, Linear Regulator i wygląda w swej aplikacji jak LM317 tyle, że obsługujący napięcia do 438 V. Fakt, iż jest dostępny w Polsce oraz kosztuje kilka złotych przykuł moją uwagę, bowiem nieczęsto te dwie rzeczy idą ze sobą w parze. Jego struktura wewnętrzna naprawdę wygląda jak LM317, tyle że może obsługiwać naprawdę wysokie napięcia. A do tego wbudowane zabezpieczenia, super!
Ma on jednak dwie wady. Pierwsza: występuje w obudowie TO252, która słabo nadaje się do odprowadzania dużych ilości ciepła, bowiem jest przystosowana do montażu powierzchniowego. Owszem, można zastosować radiator SMD, lecz to nie to samo, co przysłowiowy „kawał blachy” o niskiej rezystancji termicznej. Inne wersje tego układu są jeszcze gorsze pod tym względem, bowiem mamy do wyboru LR8N8-G w obudowie SOT89 lub LR8N3-G w… kompletnie plastikowej obudowie TO92. Za drugą wadę mogę uznać stosunkowo niski prąd wyjściowy, gdyż może on wynosić nie więcej niż 10 mA. To ma jednak sens w zestawieniu z obudowami niezbyt skorymi do odprowadzania dużych ilości ciepła (poza TO252, chociaż osobiście wolę solidne TO247).
W porządku, a co w sytuacji, kiedy potrzebuję wyższego prądu wyjściowego, lecz nie chce mi się bawić w stosowanie dodatkowych tranzystorów pełniących funkcję wtórników napięciowych? Takowe można zastosować do LM317, więc i tutaj nie widzę przeciwwskazań, lecz niekiedy ilość miejsca na płytce stanowczo ogranicza moje zapędy w rozbudowywaniu układu. W zależności od wymaganego napięcia, można użyć dobrze wyglądającego TL783, który również aplikuje się jak LM317.
Oferuje on prąd wyjściowy do 700 mA, czyli zaspokajający większość potrzeb typowych układów lampowych, za to różnica napięć między wejściem a wyjściem nie może przekraczać 125 V, więc... znów bez przysłowiowego szału. Można go dostać w obudowie TO220, co ułatwia chłodzenie.
Zarówno ten, jak i poprzednio wspomniany układ, mają wyprowadzoną zewnętrzną pętlę sprzężenia zwrotnego ustalającą napięcie wyjściowe, co pozwala na dodanie kondensatora równolegle do R2. W mojej praktyce stosuję go bardzo często, bowiem znacząco tłumi on tętnienia napięcia wyjściowego. Można w ten sposób bardzo dobrze „odgrodzić się” stabilizatorem liniowym od kiepskiej przetwornicy impulsowej lub innego źródła napięcia o wyjątkowo paskudnej naturze (z punktu widzenia generowanych przezeń zakłóceń).
Bardzo ciekawym układem był dostępny w obudowie TO220 (yeah!) VB408, który umożliwiał stabilizację prądu o natężeniu do 40 mA oraz obsługiwał napięcie wejściowe do 400 V. Brzmi jak wymarzone rozwiązanie do zasilania przedwzmacniaczy lampowych. Niestety, nie jest już produkowany, nie doczekał się również następcy. Być może jakieś „leżaki magazynowe” da się skądś wydobyć, lecz to podejście do produkcji jednostkowej i okazjonalnej, a nie małoseryjnej i powtarzalnej.