Odpowiedź: był to przedstawiony wyżej czeski malarz, pisarz i poeta Josef Čapek, który wywiódł to słowo od określenia „robota” oznaczającego ciężką pracę lub mordęgę. Tym samym to klasyczny neologizm, właściwy takim twórcom jak np.: Bolesław Leśmian. I zapewne zostałby on zapomniany, gdyby nie brat poety - Karel, który użył go w swojej powieści science-fiction „R.U.R” (pełna nazwa: „Rossumovi Univerzální Roboti” - pol. „Uniwersalne roboty Rossuma”), by nazwać przytoczone w niej maszyny humanoidalne, oraz tłumaczenie tej powieści na język angielski (ang. „Rossum’s universal robots”), które rozsławiło ją na cały świat, w szczególności za sprawą desek teatrów. Na tyle zresztą, że do dziś błędnie się uważa Karela za pomysłodawcę słowa.
Niemniej Josef nie spodziewał się, że sprawa tak się potoczy. Ba, nie sądził że to będzie jego „pomnik twardszy od spiżu” - w marcu 1939 roku, po zajęciu Czechosłowacji przez Niemcy, został zesłany do obozu koncentracyjnego Bergen-Belsen w Dolnej Saksonii, w którym przebywał prawie do końca wojny. Na krótko przed jej końcem doznał śmierci. Żył dłużej od brata, który zmarł jeszcze w 1938 roku wskutek powodów zdrowotnych, unikając w ten sposób „piekła”.
Pomnikowi to jednak nie zaszkodziło - wiele osób już wtedy zdążyło go poznać i z pokolenia na pokolenie zwiększają jego trwałość, zwłaszcza mową codzienną, choć również fachową, inżynierską.
Podsumowując: robot to wspaniałe słowo, ale niestety o mrocznych okolicznościach. Ze względu na nie uczcijmy minutą ciszy pamięć Josefa!