- dwa niezależnie sterowane kanały włącz/wyłącz,
- nadajnik przystosowany do wbudowania w obudowę podwójnego włącznika natynkowego,
- zasilanie nadajnika baterią CR2032,
- zasilanie odbiornika napięciem sieciowym 100…240 V AC,
- odbiornik przystosowany do zamontowania w obudowie Z101 na szynę DIN,
- dioda LED w odbiorniku, sygnalizująca odebranie informacji z nadajnika oraz niski poziom jego baterii,
- dopuszczalny pobór prądu 2,5 A/kanał.
Jeżeli wyłącznik zasilania (na przykład lampy) znajduje się w tym samym pomieszczeniu, co sterowany odbiornik, to sprawa zazwyczaj jest banalnie prosta: wystarczy poprowadzić między nimi przewód, podłączyć i gotowe. Z podobną sytuacją mamy do czynienia wtedy, gdy wyłącznik jest po drugiej stronie ściany - wszak technologię wiercenia w betonie ludzkość ma od dawna opanowaną. A jeżeli nie chcemy wiercić, bo mur jest - przykładowo - zabytkowy? Albo wymagałoby to przewiercenia się przez szalenie twardy strop? Albo wersja najgorsza: włącznik sterujący umieszczony jest w zupełnie innym budynku (np. stróżówce), a lampy znajdują się dużo, dużo dalej?
Na szczęście mamy medium, któremu niestraszny jest dystans - mowa oczywiście o falach radiowych. Ten układ może stanowić „przedłużenie” klasycznego wyłącznika. W jednym miejscu wieszamy nadajnik, obudowany w elegancką puszkę natynkową (lub nawet podtynkową), a w drugim mamy przekaźniki, których stany odwzorowują położenie styków w tymże wyłączniku. Proste i przydatne!
Budowa
Urządzenie zostało podzielone na dwie płytki drukowane. Pierwsza z nich pełni funkcję nadajnika. Układ został uproszony do granic możliwości, aby jak najbardziej zredukować wymiary PCB, zachowując jednocześnie montaż przewlekany wszystkich elementów. Zasilanie pochodzi z baterii BAT1 o nominalnym napięciu 3,0 V - w praktyce nieco wyższym, gdyż nowa bateria litowa CR2032 ma około 3,3…3,5 V. Dzięki kilku rozwiązaniom, energia w niej zgromadzona może wystarczyć nawet na kilka lat funkcjonowania układu.
Jako nadajnik radiowy na częstotliwości 868 MHz został wykorzystany gotowy moduł transceivera typu RFM12B-868DP firmy HopeRF. Układ zbudowano na niewielkiej płytce drukowanej z wyprowadzeniami szpilkowymi do montażu przewlekanego. To, co trzeba mu zapewnić, to dobre odsprzęganie zasilania (dbają o to kondensatory C1 i C2), niewielką antenę (o czym piszemy nieco dalej) oraz komunikację cyfrową poprzez interfejs SPI. Co istotne, moduł został dobrze zoptymalizowany pod kątem energooszczędności, co w tym zastosowaniu jest niezwykle ważne.
Pracą modułu radiowego steruje niewielki mikrokontroler z rodziny ATtiny, a dokładniej ATtiny24A. Ma wystarczającą liczbę wyprowadzeń do realizacji wszystkich zadań, a jednocześnie cechuje się niską ceną i dobrą dostępnością. Przez większość czasu przebywa w stanie głębokiego uśpienia, z którego co 2 sekundy wybudza go wbudowany układ watchdog. Pozwala to na zminimalizowanie poboru energii.
Stany przycisków wyłącznika klawiszowego są sprawdzane na drodze badania przez mikrokontroler stanów logicznych na liniach IN1 i IN2. Wysoki stan logiczny po ich rozwarciu zapewniają rezystory podciągające R1 i R2, których rezystancja wynosi aż 1 MΩ. Nie są podłączone na stałe do zasilania, gdyż w przypadku pozostawienia przełącznika w pozycji załączonej cały czas pobierany byłby z baterii prąd. Dla oszczędności energii mikrokontroler okresowo wybudza się, wystawia wysoki stan logiczny na linię IN_SUPPLY, po czym sprawdza stany logiczne linii IN1 i IN2 - jeżeli uległy zmianie, uruchamia nadajnik.
Jeżeli są takie same, co przy poprzednim wybudzeniu, nie robi nic. Innym rozwiązaniem mogłoby być użycie rezystorów podciągających o naprawdę wysokiej rezystancji, na przykład 10 MΩ i zasilenie ich na stałe z baterii, lecz upływność spowodowana zanieczyszczeniem styków lub wilgocią mogłaby fałszywie wzbudzać nadajnik.