Magazynowanie energii przez najbliższe lata będzie tematem wszechobecnym nie tylko bezpośrednio w branży energetycznej i elektronicznej, ale także w mediach, a nawet w rozmowach polityków - w końcu bezpieczeństwo energetyczne kraju to ważny aspekt. Również w rozważaniach prywatnych użytkowników przydomowych instalacji fotowoltaicznych magazyny energii stają się coraz bardziej istotne - za kilka lat zakończy się okres rozliczeń na zasadzie net meteringu i trzeba będzie znaleźć korzystny sposób na zużywanie wyprodukowanej na dachu energii. Inwestorzy chcąc uniezależnić się choć w części od znacznego wzrostu cen energii, będą poszukiwać możliwości zgromadzenia jej zapasu bezpośrednio u siebie.
W artykule skupimy się jednak na bezpiecznym użytkowaniu magazynu energii. Poza ceną kompletnego systemu, od tego będzie zależała mniejsza lub większa popularność rozwiązania danego producenta.
Bezpieczne złącza
Może się wydawać, że zrealizowanie połączenia elektrycznego to banalna sprawa. Jest wtyczka z kablem, jest gniazdo - łączymy oba i gotowe. Spróbujmy jednak rozłożyć to na czynniki pierwsze i pokazać potencjalne punkty krytyczne. Skupmy się w pierwszej kolejności na początkowym montażu przed uruchomieniem.
Magazyn energii zazwyczaj składa się z kilku modułów/pakietów bateryjnych, które łączymy ze sobą. Intuicyjnie oczywiście widać, która wtyczka powinna być połączona z którym gniazdem (kodowanie kolorami). Jednak czy to wystarczy? Nie zawsze. Czasami instalacja może odbywać się w złych warunkach oświetleniowych, nigdy nie wiemy, na ile sprawny jest wzrok oraz jak wygląda kwestia umiejętności i staranności instalatora, który podął się tego zlecenia. Już na tym etapie istnieje (co prawda niewielkie, ale zawsze możliwe) ryzyko pomyłki zgubnej w skutkach (np. uszkodzenie modułów).
Zdecydowanie większe bezpieczeństwo oferują złącza z kodowaniem mechanicznym, które uniemożliwiają wykonanie niewłaściwego połączenia. Nawet jeśli dobierzemy elementy z kodowaniem mechanicznym, to także możemy napotkać pewne komplikacje. Okazuje się, że nie każdy system dostępny na rynku pozwala na dowolne pozycjonowanie wtyku względem gniazda podczas łączenia! Niektóre rozwiązania pozwalają na połączenie wyłącznie z przewodem kątowym wyprowadzonym w dół. Oczywiście po podłączeniu można obrócić kabel tak, aby był skierowany w stronę kolejnego gniazda, ale tam znowu napotykamy ten sam problem - aby wykonać połączenie, przewód musi być skierowany w dół.
Problem wydaje się błahy - wystarczy wykonać dłuższe kable łączeniowe z zapasem na odpowiednie wygięcie całości. Jednak istnieje co najmniej kilka wad takiego rozwiązania. Po pierwsze - dłuższy kabel to więcej miedzi (często wymagane są grube przekroje z racji płynących dużych prądów). Więcej miedzi to większy koszt. Przemnożony przez tysiące kabli, jakie mamy wyprodukować i sprzedać, skutecznie wprawi w zdenerwowanie dział finansowy firmy lub co najmniej od razu wskaże możliwe miejsce wygenerowania oszczędności. Po drugie - grube kable (np. przekroju 90 mm² czy 120 mm²) wcale nie tak łatwo pozwalają się wyginać - trzeba w to włożyć sporo siły. I w końcu po trzecie - skoro musimy w coś wkładać dużo siły, to pośrednio narażamy niektóre miejsca konstrukcji na zbędne (a czasem nieprzewidziane na etapie projektowania) naprężenia mogące prowadzić do powstania uszkodzeń. A jak wiemy z doświadczeń, nawet pozornie niewielkie pęknięcia z czasem mogą wygenerować spore problemy. Nam przecież zależy na niezawodności działania systemu przez jak najdłuższy czas.