Warto przy tym pamiętać nie tylko o samym lutowaniu, ale też o innych aspektach pracy serwisanta czy konstruktora prototypów. Dlatego im też poświęcimy odrobinę uwagi. Na końcu artykułu zajmiemy się również organizacją miejsca pracy oraz sposobami składowania komponentów, prototypów i narzędzi. Przy okazji omówienia organizacji miejsca pracy wspomniane będą też tak istotne drobiazgi, jak oświetlenie, narzędzia inspekcyjne czy mikroskopy. Na początek jednak weźmy na warsztat narzędzia niedoceniane, ale istotne w pracach serwisowych.
Odsysacze i stacje rozlutownicze, plecionki, topniki i niskotemperaturowe stopy lutownicze
Proces wymiany komponentów – zarówno w technologii przewlekanej, jak i SMT – wymaga usunięcia spoiwa lutowniczego z padów na PCB. W przypadku THT mamy do czynienia z sytuacją, w której spoiwo nie tylko pokrywa pole lutownicze, ale też wnika między wyprowadzenie elementu a ścianki otworu, w którym osadzona jest końcówka elementu. Jest to sytuacja typowa dla dwustronnych i wielowarstwowych płytek drukowanych. Demontaż elementu wymaga zatem nie tylko usunięcia spoiwa z powierzchni samego pola, ale też z wnętrza otworu, a także oczyszczenia tego ostatniego przed montażem nowego komponentu. W arsenale elektronika są przeznaczone do tego celu narzędzia: odsysacze i stacje rozlutownicze.
Odsysacze można podzielić na dwie kategorie: mechaniczne i elektromechaniczne. Te pierwsze wytwarzają podciśnienie za pomocą tłoka w hermetycznym cylindrze, który to tłok jest przesuwany siłą sprężyny po zwolnieniu blokady. Narzędzia takie, znane doskonale każdemu hobbyście, są bardzo tanie, ale nie do końca się sprawdzają przy płytkach dwustronnych czy wielowarstwowych. Problem polega na tym, że jednocześnie trzeba podgrzewać wyprowadzenie komponentu i pole lutownicze, przy równoczesnym operowaniu odsysaczem. Odsysacz taki jednak nie może objąć całego pola lutowniczego, by wyssać spoiwo lutownicze z wnętrza otworu – chyba że grot lutownicy będzie ogrzewać pole od drugiej strony płytki drukowanej. Wymaga to sporej zręczności i nie jest łatwym zadaniem. Jeśli jednak mamy do czynienia z płytką jednostronną, taki odsysacz jest całkowicie adekwatny. Pewnym ułatwieniem w przypadku płytki dwustronnej jest odsysacz elektromechaniczny, który od odsysacza tradycyjnego różni się tym, iż zakończony jest kompletną kolbą rozlutowniczą z elementem grzejnym i grotem w formie wydrążonego stożka zwieńczonego otworem. Taki odsysacz jednocześnie roztapia spoiwo, ogrzewa pole lutownicze i wyprowadzenie, pozwala zatem usunąć spoiwo także z wnętrza otworu. Oczywiście część odsysająca jest wciąż mechaniczna, a do tego często nie mamy możliwości regulacji temperatury. Tańsze odsysacze tego typu łatwo się psują, ale jako alternatywa dla odsysaczy mechanicznych są dobrym wyborem.
W warunkach profesjonalnych stosuje się stacje rozlutownicze, które łączą kolbę z odsysacza elektromechanicznego z prostą pompą próżniową i kontrolerem temperatury. Kolba zamontowana jest na uchwycie pistoletowym, wyposażonym w pojemnik na odessane spoiwo. Naciśnięcie spustu aktywuje pompę wytwarzającą podciśnienie. Urządzenia takie świetnie sprawdzają się w serwisie, gdyż pozwalają na bardzo szybki demontaż komponentów. Spora masa termiczna pozwala też poradzić sobie z elementami indukcyjnymi, które mogą sprawiać problemy przy użyciu innych metod. Na rynku dostępne są modele różnych producentów operujących w segmencie sprzętu lutowniczego, w zróżnicowanych cenach – od relatywnie tanich modeli, przeznaczonych głównie dla hobbystów i małych serwisów, po modele profesjonalne do prac wymagających dużej mocy (zarówno grzałki, jak i pompy).
Stacjom takim niestraszna jest praca ciągła przez wiele godzin. Model Solomon SL-928 jest tylko około czterech razy droższy od modelu ZD-8915 i choć regulację ma analogową, to jakość wykonania i trwałość stoją na wyższym poziomie. W zbliżonej cenie występuje też model 201B firmy Quick z regulacją cyfrową. Uwagę zwraca duży napis ESD świadczący o tym, iż stacja ta ma mieć przewagę nad innymi poprzez ochronę komponentów przed wyładowaniami elektrostatycznymi. W rzeczywistości każdy z tych modeli powinien mieć uziemiony grot.
Niedawno na rynku pojawiły się odsysacze elektryczne, które zawierają kolbę rozlutowniczą z regulacją temperatury oraz prostą elektryczną pompkę zintegrowaną w korpusie. Jak łatwo się domyślić, urządzenia te poza rozmiarem nie mają zbyt wielu zalet, a i rozmiar można uznać za wadę, gdyż są nieporęczne. Skuteczność odsysania jest gorsza niż w odsysaczu tradycyjnym, gdyż pompka ma za małą wydajność. Modele z Chin są też dosyć awaryjne. Często na przykład kolba przestaje być częścią rozlutownicy, gdyż ten fragment korpusu jest wykonany z tworzywa termoplastycznego o relatywnie niskiej temperaturze topnienia – tworzywo mięknie w trakcie pracy, co kończy się samoczynną dezintegracją narzędzia.