Choć monitory LCD zastępowane są przez coraz doskonalsze modele o lepszych parametrach, to typowe „kwadraty” najczęściej wyświetlające obraz o proporcjach 4:3 lub 5:4, działające w technologii LCD, niewątpliwie wciąż są elementem niejednego zestawu komputerowego lub leżą uszkodzone gdzieś w kącie. Próbę naprawy możemy podjąć sami, we własnym warsztacie, do czego gorąco zachęcam.
Tę operację przedstawię na przykładzie mojego leciwego już Samsunga SyncMaster 940N. Na starcie odłączamy monitor od źródła zasilania i sygnału. Pozbywamy się też podstawki, która najczęściej jest montowana na śruby. Następnie kładziemy go matrycą w dół na naszej powierzchni roboczej. Ważne jest, aby ta powierzchnia była gładka, co zapobiegnie uszkodzeniu przycisków, ramki bądź co gorsza – samej matrycy. Tył obudowy jest z reguły montowany na „szarpankę”, podobnie jak w wielu innych urządzeniach, tak więc płaski wkrętak w dłoń i do dzieła. Klapę ściągamy możliwie delikatnie, tak aby nie uszkodzić reszty obudowy. Monitor bez obudowy przedstawia fotografia 1.
Naszym kolejnym przeciwnikiem będzie metalowe ekranowanie monitora. Widoczne jest ono po lewej stronie pierwszego zdjęcia. Z reguły wystarczy je przesunąć lub odchylić jakiś zatrzask, aby poległo i z łatwością dało się ściągnąć. W przypadku mojego monitora następnym etapem jest wypięcie wszystkich przewodów. Aby przy ponownym składaniu całości nie głowić się i co gorsza nie pomylić, warto zrobić zdjęcie poszczególnych gniazd, tak jak jest to widoczne na fotografii 2.
Gdy mamy to już za sobą, powinniśmy z łatwością dostać się do tego, co nas interesuje, czyli elektroniki. Jest ona oddzielona od matrycy, co przedstawia fotografia 3.
Zazwyczaj płytki drukowane są przykręcone do reszty, tak więc znów chwytamy za wkrętak. O ile moduł sterownika matrycy to głównie (o ile nie wyłącznie) drobne elementy SMD i układy scalone (fotografia 4), a ręka amatora niewiele może tam zdziałać, o tyle moduł zasilania dużo bardziej nadaje się do napraw.
Przeprowadzając oględziny, powinniśmy zwrócić szczególną uwagę na kondensatory, czyli elementy, których żywotność skraca się w wyniku pracy w podwyższonej temperaturze. To właśnie ich uszkodzenia zazwyczaj są odpowiedzialne za brak obrazu na matrycy, jego mruganie, wyłączanie się monitora itp. Winowajców całego zamieszania uchwyciłem na fotografii 5.
Uszkodzenie któregoś z kondensatorów poznamy po wybrzuszeniu na górze, „rozdęciu” na kształt beczki lub po całkowitym rozsadzeniu kondensatora i wylaniu się elektrolitu. Uszkodzone wylutowujemy i w ich miejsce wstawiamy nowe o takiej samej pojemności i takim samym lub wyższym napięciu nominalnym. Ponieważ większość z nich pracuje w trudnych warunkach w obwodach przetwornicy impulsowej, konieczne jest użycie lepszej jakości kondensatorów przeznaczonych do pracy w temperaturze do 105 stopni Celsjusza. Koszt takiej wymiany zaczyna się od kilkudziesięciu groszy (!), a kończy na zaledwie kilku złotych. W wypadku mojego monitora doskwierała mi jeszcze jedna usterka lub po prostu niedbałość ze strony producenta. Płytka zalana była topnikiem w dramatyczny sposób, a doszorowanie jej wacikiem nasączonym spirytusem zajęło mi dłuższą chwilę. Jeżeli ktoś ma dostęp do odpowiednich narzędzi, a w jego modelu monitora, tak jak w moim, radiator odprowadzający ciepło od elementów scalonych „przypadkiem” prawie otula kondensatory, przypuszczam, że może spróbować swoich sił i samodzielnie takowy dociąć i wymienić na mniej szkodliwy. Przed złożeniem proponuję jeszcze dobrze oczyścić całość z kurzu, który niewątpliwie uzbierał się wewnątrz obudowy przez lata użytkowania :) Jeśli mocowania przewodów nie wytrzymały próby czasu, można je zastąpić popularną taśmą izolacyjną, sam tak zrobiłem, co widoczne jest na fotografii 2.
Jeżeli mamy szczęście, i przyczyną uszkodzenia są kondensatory, to tym prostym sposobem zaoszczędzimy na naprawie w serwisie, która na pewno zostałaby wyceniona na kwotę nieadekwatną do faktycznej trudności zadania, i ponadto wzbogacimy się o praktyczną wiedzę.