To spektakularne zjawisko zachodzi na obiektach, których wysokość jest duża (lub są położone na dużych wysokościach), a ich szczyt jest mały i występuje na nim pole elektryczne dużego natężenia. Krótko mówiąc zdarza się, że to ten szczyt jest większym potencjałem niż chmura, przez co zmienia się kierunek pływu ładunków elektrycznych. Ma to miejsce zwłaszcza w przypadku iglic wieżowców oraz masztów nadawczych. Tym niemniej i dla tych piorunów zdarza się częściej transfer ładunków ujemnych niż dodatnich, a więc i one są „ujemne”.
Z kolei wysokość ma takie znaczenie, że łatwiej jest przebić izolator (tj. powietrze) o mniejszej, aniżeli większej grubość, w myśl powiedzenia, że prąd idzie zawsze „po linii najmniejszego oporu”.
Taka to „elektryzująca” historia.
Wniosek?
Nie warto być w burzę tam, gdzie „sieje/nadają” – „mikrofalówka” bowiem gwarantowana (szkoda tak zginąć).