Jak się okazuje w latach 1860-1881 była to jednostka rezystancji zdefiniowana wzorcem fizycznym w postaci wypełnionego rtęcią przewodu o długości 1 metra, którego przekrój poprzeczny wynosił 1 mm2, a temperatura była równa 0°C. W efekcie był to tzw. simens rtęciowy (ang. Siemens mercury unit) odpowiadający 0,953 Ω, który tak jak masa był porównywany „namacalnymi” ekwiwalentami. Jednak było to trudne z racji zmian temperatury otoczenia, której w XIX wieku nie potrafiono jeszcze stabilizować.
Ponadto przez „nierówność” wzorców.
Tym sposobem szybko z przytoczonej jednostki zrezygnowano i przyjęto nową, prostszą definicję rezystancji zgodną z prawem Ohma.
Temperatura nie była już zatem więcej problemem, a om zajął miejsce simensa. Od tej chwili ostatni przestał być on używany. Zapomniano o nim na aż 90 lat. W 1971 roku wskrzeszono go jako miarę przewodności, którą przed nim wyrażano w tzw. mho-ach, czyli słownej odwrotności oma, oznaczonej odwróconą dużą literą omega (ʊ), którą zaproponował Lord Kelvin - ten od temperatury absolutnej.
Decyzja ta obowiązuje do dziś. Om i simens są nie „za pan brat”.