Na jego prośbę odświeżyłem pudło i podłączyłem do niego moduł Bluetooth, ale nie usatysfakcjonowałem syna, ponieważ podczas kręcenia gałką nie zmieniała się stacja radiowa. No i klops, bo ten radioodbiornik nie miał zakresu UKF, a jedynie AM, to jest fale: długie, średnie i krótkie. Tam już prawie nikt nie nadaje. Tak więc jedynym rozwiązaniem było dodanie modułu tunera FM.
Spośród wielu dostępnych układów wybrałem TEA5767. Jest to kompletny tuner FM sterowany szyną I²C, wykonany w technologii MEMS. To może zniechęcać, ale przeciwwagą jest to, że moduł jest bardzo tani i dostępny jako płytka rozszerzenia Arduino. Kiedy 35 lat temu zaczynałem zabawę z elektroniką, konstruując odbiornik radiowy na fale średnie, za którego pomocą można było posłuchać rozgłośni harcerskiej, wizja takiego modułu Arduino byłaby jak podróż „Nautilusem” z Juliuszem Verne. Mozolne nawijanie cewek na antenę ferrytową i pieczołowite strojenie, aby spośród szumów i trzasków wyłuskać dźwięk, miało coś z magii. Systemy mikroprocesorowe sterujące tunerem są w tej konfrontacji całkiem bezduszne. Natomiast mały moduł ukryty w radiu retro, które powoli się rozgrzewa, nie pozbawia go „rumieńców”.
Idea była więc taka, aby wykonać moduł, który nie pozbawi radioodbiornika retro jego uroku, a doda mu walorów użytkowych. Układ TEA5767 daje do dyspozycji bardzo wiele możliwości: zakresy FM europejskie i japońskie, odbiór mono- lub stereofoniczny, przeszukiwanie automatyczne w górę lub w dół pasma, wyciszanie podczas przeszukiwania, ograniczenie pasma przy słabszych stacjach w celu zmniejszenia szumów, trzystopniową regulację czułości i wyciszanie (mute) obu kanałów jednocześnie lub każdego osobno. To wszystko za dosłownie kilka złotych. Aż nieprawdopodobne! Oczywiście, raczej nie ma sensu korzystanie z tych wszystkich opcji, ale mało kto oferuje tyle zabawy za tak niewiele.