W najprostszym ujęciu masa – w odniesieniu do układów lampowych audio, żeby nie wprowadzać zamieszania – to węzeł o potencjale 0 V, czyli węzeł odniesienia. Spływają do niego wszystkie prądy obecne w układzie. Nie ma tu pojęcia sztucznej masy (o wymuszonym potencjale), ponieważ w lampach sprawa potencjałów jest stosunkowo jasna: potencjał dodatni mają anody i siatki ekranujące, potencjał ujemny lub zerowy przeznaczony jest dla siatek sterujących (przy polaryzacji stałej lub automatycznej), zaś katody mają potencjał nieznacznie dodatni (przy polaryzacji automatycznej) lub zerowy (tudzież niewiele od niego wyższy), jeżeli stosujemy polaryzację stałą. Tyle w kwestii teorii, bo na papierze wszystko wygląda świetnie.
Jednak w praktyce nie należy po prostu jakkolwiek połączyć ze sobą wszystkich wyprowadzeń elementów, które mają mieć potencjał masy. Subtelna natura sygnałów analogowych natychmiast da o sobie znać w postaci buczenia, brzęczenia, skwierczenia lub piszczenia. Stanie się tak, ponieważ prądy o wysokiej amplitudzie, płynące przez masę, będą zakłócały obwody o niskich amplitudach sygnału, na przykład stopnie wejściowe. Tymczasem lampa, jak każdy zresztą element wzmacniający, jest głupia i nie wie, czy to, co trzeba wzmocnić, pochodzi z wejścia, czy z masy, bo liczy się różnica potencjałów między wejściem a masą. Obrazowo ilustruje to rysunek 1. Po lewej stronie pokazano idealną sytuację prawidłową, w której napięciem siatka-katoda (a dokładniej jego składową zmienną) steruje wyłącznie źródło sygnału użytecznego, przyłączone do wejścia układu. Z kolei po prawej stronie widać sytuację rzeczywistą, kiedy to na napięcie siatka-katoda ma wpływ jakiś prąd pochodzący z innej części układu, wywołujący spadek napięcia na rezystancji masy w pobliżu katody lampy – co również generuje składową zmienną napięcia siatka-katoda, tak ochoczo wzmacnianego później przez lampę. Ten sygnał, generowany przez masę o niezerowej rezystancji, może pojawić się również na rezystorze upływowym siatki sterującej – nie ma to znaczenia. Nawiasem mówiąc, taki mechanizm (wzmacniania sygnału generowanego przez tętnienia prądu masy) jest najczęstszą przyczyną wzbudzania się układów lampowych. Rezystory antyparazytowe niewiele mogą w tej sytuacji zdziałać.
Niepożądana sytuacja nie miałaby miejsca, gdybyśmy dysponowali połączeniami masy o idealnie zerowej rezystancji – lecz takie nie istnieją. Co robić? W tym momencie wkracza teoria, cała na czarno-biało, i prezentuje rozwiązania pokazane na rysunku 2. Należy użyć wspólnego punktu masy lub szyny masy o bardzo, bardzo niskiej rezystancji – i już, gotowe. Pierwsza koncepcja jest kompletnie niepraktyczna, ponieważ wymusza łączenie wszystkich wyprowadzeń elementów, które mają mieć kontakt z masą, do jednego, z reguły dosyć odległego miejsca. Druga już ma nieco racji bytu, w podobny sposób prowadzono bowiem masę w odbiornikach lampowych montowanych na metalowym chassis – było ono bardzo grubą szyną masy. Choć i takie poprowadzenie masy wymaga nieco umiejętności, na przykład przewidzenia dróg rozpływu prądów na tak dużej płaszczyźnie – aby prądy o niskiej amplitudzie nie miały wspólnej drogi z prądami o amplitudzie wysokiej.